loading

MASZ PYTANIA ?

ZADZWOу: +48 602-332-359

e-mail: urodzony22lipca@wp.pl

0
Koszyk
Użytkownik
"Żniwiarz - Kompania Dywersyjna. Relacje żołnierzy 9 Kompanii, Kedyw 17" wyd. I

"Żniwiarz - Kompania Dywersyjna. Relacje żołnierzy 9 Kompanii, Kedyw 17" wyd. I

Cena: 39 PLN
Stara cena: 42 PLN, Oszczędzasz: 3 PLN

Waga brutto (z opakowaniem): 0.7Kg
Eliotpol Jacek Klempis

Wydanie I, Warszawa 2016.

Okładka: miękka.

Format: B5 s. 280 stron z kolorowymi ilustracjami i zdjęciami.

Skład DTP: Studio Grafpa

 

Książka zawiera unikalne i w znacznej części nigdzie nie publikowane relacje żołnierzy warszawskiego Kedywu AK m.in.: pomoc dla warszawskiego getta (od I.1940 r.), likwidacja niemieckiego kuriera H. Strangmeyera, udział żołnierzy dywersji AK „Kedyw 22” w Powstaniu w getcie, akcja „Góral”, akcja uwolnienia więźniów z pociągu, podpalenie składu paliw na Pradze, tragiczny przebieg wyprawy po broń ze zrzutów, wysadzenie pociągu „Königsberg” oraz wiele innych. Wspomniane akcje przeprowadzały oddziały dywersyjne związane z grupą „Michał”, pluton 613 z „Kedywu 22” (Praga) oraz 9 Kompania „Kedyw 17” (Żoliborz).

 

Znaczna część relacji dotyczy Kompanii „Żniwiarz” - 9 Kompanii Dywersji Bojowej, która była oddziałem „Kedywu” II Obwodu („Kedyw 17”). Kompania jako główna siła uderzeniowa Komendanta II Obwodu, złożona z żołnierzy wyszkolonych i zaprawionych w walce zbrojnej, umundurowanych i dobrze uzbrojonych, została przygotowana  i przeznaczona do wykonania kluczowych zadań, które mogły rozstrzygnąć nie tylko rezultat walk w dzielnicy Żoliborz, ale być może wpłynąć na przebieg całego Powstania.

 

Opisane są największe bitwy, w których brała udział Kompania: początek Powstania, bój na Zdobyczy Robotniczej, natarcie na Dworzec Gdański, obrona w ostatnich dniach Powstania i kapitulacja. Wspomnienia obejmują dalsze losy żołnierzy: niemiecką niewolę (lub jej uniknięcie), pobyt w okupowanych Niemczech, prześladowania w kraju.

 

Powstanie Warszawskie rozpoczęły w dniu 1 sierpnia strzały żołnierzy Kompanii „Żniwiarz” na Żoliborzu i także na Żoliborzu, bój w dniach 29-30 września, był ostatnią walką Powstania. Ci, którzy przeżyli, złożyli broń dopiero na wyraźny rozkaz. 


Duża ilość zamieszczonych zdjęć, a także przystępna forma wypowiedzi bohaterów sprawia, że książkę czyta się jednym tchem. Polecam i życzę miłej lektury.

 

Na stronie "II Wojna Światowa" ukazała się recenzja książki "Żniwiarz - Kompania Dywersyjna":

http://www.sww.w.szu.pl/index.php?id=recenzja_zniwiarz_klempis

Fragment książki opisujący początek tzw. boju na Zdobyczy Robotniczej. Autorem fragmentu wsponień jest ppor. Gustaw Budzyński "Szymura", zastępca dowócy kompanii "Żniwiarz":

 

"Ok. godz. 10-ej pojawił się na ul. Żeromskiego patrol żołnierzy wojsk Luftwaffe, jakie stacjonowały w CIWF-ie. Patrol zbliżał się wolno i ostrożnie do budynku narożnego obsadzonego przez niewidocznych z ulicy żołnierzy I plutonu i wtedy, któryś z nich nie wytrzymał nerwowo i wystrzelił. Strzał okazał się niecelny i spowodował błyskawiczne wycofanie się patrolu. Na skutki nie trzeba było długo czekać.

 

Nieprzyjaciel rozwinął do natarcia oddział w sile kompanii wojsk Luftwaffe wspartej jednym lub dwoma działkami kalibru ok. 2 cm, wychodząc z podstawy wyjściowej na terenie pomiędzy ul. Marymoncką, a torem linii kolejowej W-wa Gdańska - Palmiry. Natarcie szło poprzez teren poligonu Piaski równolegle do ul. Żeromskiego po jej lewej stronie i kierowało się ku stanowiskom obronnym III i I plutonu, czyli ku zabudowaniom na ul. Daniłowskiego, skąd padł ów przedwczesny strzał do patrolu. Nacierający, wykorzystując gęstą sieć ćwiczebnych okopów na tutejszym poligonie, wspierani ogniem broni maszynowej i działek szybkostrzelnych, szybko posuwali się ku naszym stanowiskom. Prawdopodobnie stanowiska Obwodu zostały w międzyczasie wykryte przez obserwatorów niemieckich i na tej podstawie określili oni przedmiot i drogę natarcia. Rozpoczął się ostrzał naszych stanowisk.

 

Zapowiedziałem, aby odpowiedzieć ogniem dopiero na mój rozkaz, gdyż zamierzałem dopuścić nacierającą tyralierę na odległość ok. 50 metrów, czyli dystans skutecznego strzału pistoletowego. Niestety nerwy poniosły niektórych żołnierzy i zaczęli dodawać sobie animuszu strzelając i z pistoletów, i z karabinów. Powtarzana wzdłuż linii przedniego skraju obrony, do naszych stanowisk ogniowych, moja komenda „przerwij ogień” pomogła tylko częściowo. Nie usłuchał jej zwłaszcza żołnierz strzelający z kb, nabój za nabojem, ze stanowiska w środkowym domu ulicy. Udałem się więc skrycie poprzez krzaki w ogrodzie przy owym domu, do pomieszczenia, z którego przez otwarte drzwi balkonowe, prowadził nieprzerwanie ogień ów strzelający. Nie reagując na moje pojawienie się, usiłował on nadal strzelać. Musiałem go odciągnąć siłą ze stanowiska i zaaplikować parę komend musztry zwartej, aby oprzytomniał; dopiero wtedy mogłem mu urządzić bezpieczniejsze, bo lepiej ukryte w głębi pomieszczenia stanowisko strzeleckie, w postawie siedzącej, na krześle, z podpórką pod karabin na stole; uspokoił się wówczas całkowicie, a ja powróciłem na moje stanowisko na prawym skrzydle naszej linii obrony.

 

Zaprzestanie chaotycznego strzelania z naszej strony przyspieszyło postęp natarcia i wkrótce doszło ono na odległość ok. 50 m. Dałem rozkaz otwarcia ognia i sam kilkoma strzałami z mego FN35 zmusiłem jednego z nacierających, przypuszczalnie zraniwszy go, do wyczołgania się wstecz, do usytuowanego za nim w tyle okopu.

 

Moją uwagę przykuł wtedy niespodziewany i piękny widok nagłego ruchu na polu bitwy. Spostrzegłem po lewej, patrząc z mojego stanowiska na prawej flance obrony, wyniosłą postać „Szumskiego”, w pełnym biegu, w angielskim battle-dressie, w hełmie, z pistoletem w dłoni, na czele swego poderwanego do uderzenia plutonu, ścigającego Niemców, którzy nie wytrzymawszy nerwowo szturmu, rzucili się panicznie do ucieczki, porzucając broń. Ucieczka trwała krótko, bo poryty okopami teren poligonu umożliwił uciekającym zatrzymanie się w dogodnym dla nich, niezbyt odległym miejscu. W rezultacie zwycięskiego szturmu natarcie wroga cofnęło się jednak na odległość rzędu 100 m dalej od naszej linii obronnej i przekształciło w pozycyjne ostrzeliwanie nas, głównie z broni maszynowej. Do ostrzeliwania stanowisk Obwodu włączyła się, niestety, bateria czterech dział przeciwlotniczych, rosyjskich, kalibru 100 mm („Beute-Flak”) ze stanowisk przy kolonii Kościuszki. Wzięła początkowo na cel budynki przy ul. Chełmżyńskiej i Kleczewskiej, wewnątrz prostokąta ulic zajmowanych przez oddziały Obwodu. Pociski o zapalnikach natychmiastowych nie burzyły ścian domów, ale ich rozpryskujące się odłamki przyczyniały się do strat w zabitych i rannych.

 

Korzystając z przerwy w natarciu nieprzyjaciela udałem się na doraźny wgląd w sytuację oddziałów Obwodu rozmieszczonych wewnątrz owego ostrzeliwanego przez artylerię prostokąta. Widziałem tam jak kpt. „Szkodnik” („Żyrafa”[1]) przemieszczał swoich podkomendnych, aby uchronić ich od skutków ostrzału. W drodze powrotnej spotkałem Pułkownika i „Szeligę”[2], którzy zajęli m.p. w ogrodzie przy ul. Daniłowskiego, ale za budynkami, od strony północno-zachodniej, na tyłach stanowisk ogniowych plutonu 229. Dostarczono tu teraz MG15, zdobyty właśnie na przedpolu przez żołnierzy plutonu 230 i już obecnie oczyszczony z piasku, gotów do użycia. Należało teraz wypróbować tę broń. Przejąłem ten MG wraz z jednym pełnym bębnem nabojów, a Pułkownik zabrał się, przy udziale „Szeligi”, do ładowania drugiego bębna. Udałem się na skraj poligonu, gdzie przystosowałem sobie jako tako okopany wnęk strzelecki, kilka metrów przed naszą linią obrony i umieściłem w nim moje stanowisko ogniowe. W sąsiednim wnęku zajął stanowisko kapral „Sebastian” (Aleksander Szembek, uciekinier z Wehrmachtu[3]), któremu miałem zamiar przekazać po wypróbowaniu ów MG15, jako celowniczemu.

 

Obserwując przedpole zauważyłem strzelający w naszą stronę karabin maszynowy nieprzyjaciela. Po oddaniu w niego przeze mnie dwóch krótkich serii z MG 15, zmusiłem nieprzyjacielski karabin do zamilknięcia, czyli, co najmniej, do zmiany stanowiska. Stwierdziwszy, że MG 15 działa sprawnie, chciałem go już przekazać nowemu celowniczemu. Zanim jednak podjąłem odpowiednie działania, wydarzenia potoczyły się szybko dalej."

 

 

 [1] „Szkodnik”, „Żyrafa” – kpt. Kazimierz Nowacki. (od wyd.)

[2] „Szeliga” – „Scewola”, „Szalbierz”, „Żniwiarz”, kpt. Mieczysław Morawski (Szeliga-Morawski), dowódca 9 Kompanii (Zgr. „Żniwiarz”), odznaczony dwukrotnie Virtuti Militari, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami, dwukrotnie Krzyżem Walecznych. (od wyd.).

[3] „Sebastian” Aleksander Szembek – kpr., 25.V.1944 r. zdezerterował z Wehrmachtu, żołnierz plut. 229, poległ 3.VIII.1944 r. (od wyd.)